Zima w środku lata.

by - 21:41

          Ostatnio myślałam sobie o zimie, trochę wspominałam. Nie, nie tęsknię za zimą, haha. Fajnie tak latem powspominać o niej, ale kiedy jest ten pierwszy jej dzień, mam już szczerze dość. Moze cieszę się przez pierwsze kilka minut kiedy widzę prószący śnieg, ale kiedy po chwili wyobrażę, co będzie przez kilka następnych miesięcy, mam już dość... W zimę zazwyczaj siedzę w domu, i lubię czytać ksiązki. Wtedy zapominam o tym, co jest za oknem. Tegoroczna zima minęła wyjątkowo szybko, nawet nie obejrzałam się a już zaczęła się wiosna, którą kocham. Nienawidzę chodzić zimą do szkoły... 10 minut na pieszo do szkoły i ze szkoły... I w dodatku przez taką ponurą pogodę nie mam energii, co jest dla mnie najgorsze w zimę. Nigdy nie marzę o tym, zeby była w końcu zima, nawet jeśli jest straszny upał... Kiedy zimą jest 0`Celsjusza lub więcej, mogę wychodzić na dwór bez kurtki, wtedy nie jest mi zimno. Nie mogę wytrzymać będąc na zewnątrz kiedy jest poniżej -5`-10` Celsjusza. A kiedy jest -15-20` to już tragedia... A jakbym miała na Antarktydzie mieszkać, gdzie jest -90`? Grrrr! Nienawidzę mrozów... Wystarczy, ze wyjdzie się na dwór i już w pierwszej sekundzie mróz "szczypie" całą twarz, wszystko boli i nie da się oddychać, i chyba byłoby lepiej, gdyby nosiło się takie gogle, zeby mróz nie szczypał w oczy, bo tak pieką się płakać chce, haha.  Jeśli chodzi o moje buty na zimę szczerze - nie cierpię nosić kozaków. Wolę buty podobne do trampek z ociepleniem. I w takich chodzę, mam takie jedne kozaki i może raz, dwa razy mogę je założyć w ciągu całej zimy, ale nie więcej.
Panicznie boję się jazdy samochodem kiedy nie widać drogi, bo jest tak zasypana śniegiem... Od środka bicie serca rozrywa mi płuca... nie no żartuję, nie jest aż tak źle, ale naprawdę boję się kiedy podczas jazdy jest taka zamieć. Lubię śnieżną chlapę, ciapę, jak kto mówi. Nie tak lubię jak wolę... od lodu na drodze i chodnikach. Chlapa oznacza roztapianie śniegu i jest mniejsze ryzyko, ze zaliczysz szlifa, haha. Mi najczęściej udaje się uratować spotkanie tyłka z ziemią. Kiedyś zdarzało się wywrócić, ale każdy to ma. Kilka lat temu kiedy byłam z psem na spacerach to ona kilka razy pociągnęła mocno smycz i zaliczałam po kolei piękne upadki, haha. Ale teraz już na szczęście tego nie robi ;) O! Przypomniało mi się, hahahaha - szczerze nie wiem kiedy to było, ale byłam młodsza i mniejsza, brałam sanki i mój pies, biegnąc,  ciągnął mnie z górki, to było niesamowite, hahaha, nie męczyła się, bo nie byłam ciężka ;P. Kiedyś tez chodziłam razem z innymi dzieciakami z wioski do kolegi na podwórko, za domem miał taką dużą górkę i zjeżdżaliśmy z niej. Pamiętam jak z bratem starszym zjeżdżałam i bałam się, ze uderzymy w drzewo, bo stało prawie na środku, więc trzeba było uważać. Sama tez później zjeżdżałam, i razem z innymi. Tez fajne były kuligi. Kiedy zebrali się wszystkie dzieciaki z całej wioski było nas sporo. Pamiętam jak mama mnie dokładnie owijała w szalik i zapinała kurtkę najbardziej jak tylko się dało. Pamiętam tylko dwa kuligi - jeden, na którym byłam za lekka, i sanki zsunęły się spode mnie, chciałam jakoś uratować sytuację, ale nie udało się i wpadłam na dwóch kolegów, którzy jechali za mną. Oczywiście musieliśmy zatrzymać się i drugim razem nie puściłam sanek, haha...; drugi kulig pamiętam kiedy jechaliśmy nad staw, który jest w mojej miejscowości, tam i z powrotem na wioskę. Kiedyś nawet nie wiedziałam, ze tam jest jakiś staw czy jeziorko. Teraz jest to jedno z ulubionych miejsc w mojej małej wiosce. Kiedy byłam młodsza to tez pamiętam  jak lepiłam bałwany z koleżankami i rodzeństwem, robiliśmy "aniołki" na śniegu i budowałam nawet igloo z Panią sąsiadką i koleżanką :) Było fajne, chyba nawet mamy gdzieś zdjęcia. Rok temu w zimę poznałam chłopaka, z którym fajnie spędzałam czas. Niestety wyszło jak wyszło, myślę, ze kiedyś napiszę tu naszą historię... Koniec wspominania na dziś, jeszcze na koniec dodam, ze nie lubię kiedy śnieg rozpuści się i kilka dni jest spokój, już radość, bo koniec zimy, a tu nagle śnieg nie wiadomo skąd..., więc rzecz, której nie cierpię - a teraz odwrotnie - kocham brokat na śniegu, który odbija się od światła lamp. Podobają mi się tez zdjęcia zimowego krajobrazu i zimy w mieście - np. lampki i wiele innych ozdób. Ale podsumowując - nie lubię zimy.
              Ostatnio kupiłam sobie kilka rzeczy. Dwie gazety po szwedzku, jedną wzięłam, bo w prezencie były 3 kredki, a ogólnie jedna taka kredka kosztuje 70-90 kr, a gazeta była za 45 kr. Druga o One Direction (40kr = 20zł), nie, haha, nie jestem jakaś Dinectioner ;) Ale uwielbiam ich i myślę, ze są warci tego, by ją kupić. Cała gazeta tylko o nich ;) Ostatnio byłam z rodziną w Helsingborgu i kupiłam sobie fajne buty różowe. Kocham takie! <3 A dzisiaj kupiłam buty do biegania i na wuef, adidasy. 
Niestety wyszło tak, ze notatkę dodaję później, bo mama miałam laptopa na trochę.
Będę juz kończyła, a poza tym: znalazłam fajną METODĘ na pisanie wpisów :D
Na koniec kilka zdjęć. ;)

















   





Cześć! -Oney.

You May Also Like

0 komentarzy